Backstage to przestrzeń między planem a rzeczywistością — tam, gdzie powstają emocje, śmiech i spontaniczność.
Przez 25 lat fotografii nauczyłem się, że każda sesja to krew, pot i łzy. Czasem radość, czasem frustracja, czasem cisza po burzy.
To dziesiątki chwil, kiedy coś się psuje, nie wychodzi, pęka — i mimo to naciskasz spust migawki, bo wiesz, że może się wydarzyć coś niezwykłego.
Małe projekty w domowym zaciszu, duże realizacje w studiu, a nawet zdjęcia na nowo otwartym lotnisku — każda z nich odkrywała przede mną inne oblicze światła, ruchu i emocji.
To właśnie ta różnorodność nauczyła mnie cierpliwości, pokory i wrażliwości. Każde spotkanie z człowiekiem, każda zmiana planu czy nieprzewidziany błysk lampy stawały się częścią większej opowieści o tworzeniu.
Z czasem zrozumiałem jednak, że prawdziwa magia fotografii dzieje się nie tylko przed obiektywem, ale i tuż obok niego.
To w tych niepozornych momentach — gdy ktoś poprawia włosy, ktoś inny śmieje się z drobnej wpadki, a światło układa się zupełnie inaczej, niż planowałem — powstają kadry najbardziej szczere.
To właśnie wtedy rodzi się Backstage — świat zza kulis, w którym fotografia odziera się z pozorów perfekcji i pokazuje swoje prawdziwe, ludzkie oblicze. Lubię wracać do tych ujęć, bo przypominają mi, że piękno nie zawsze wymaga idealnego światła. Czasem wystarczy chwila, spojrzenie, oddech.
Podczas niezliczonych sesji nauczyłem się, że fotografia to nie tylko gra światła, ale przede wszystkim spotkanie z ludźmi. To oni są prawdziwymi bohaterami moich zdjęć — obecni, autentyczni, z własną energią i historią.
Każde zdjęcie to wspólna praca wielu twórczych dusz: wizażystów, makijażystów, oświetleniowców, scenografów, fryzjerów, projektantów, stylistów i cichych asystentów, którzy często wiedzą o świetle więcej niż fotograf. To dzięki nim obraz staje się pełny — żyje, oddycha, ma emocje.